Międzynarodowe Konkursy Dyrygentów

do 2012 roku

17/11/2012

Aleksander Negrin – Wielka Brytania
Weber – Uwertura do „Wolnego strzelca”, Beethoven - III Symfonia „Eroika”

Nieprzyjemnie jest zaczynać konkursową rywalizację, i to wczesnym rankiem. Stały to ból: brak punktu odniesienia, można polec ze stu powodów. Jak nie obudzi się orkiestry i jurorów, to można od razu pakować walizki. Na pewno nie można zaczynać nijako i statycznie, mało wyraziście, bez porywów choć -przyznam- nie brakowało mu zdecydowania. Do tego, zaczął od kłopotu niezgodności edycji nut uwertury, co od razu przewodniczący Jury wykorzystał prosząc ze stoickim spokojem o… drugi utwór. Na pewno takie problemy nie powinny być roztrząsane podczas przesłuchania, to pewne. Od razu zauważyłem, obserwując Brytyjczyka, że trzymając batutę wystawiał to czwarty, to piąty palec (tak, jak kiedyś niektórzy czynili to, trzymając np. szklankę). To oczywiście drobiazg, który może nawet być potraktowany jako przejaw pewnej dyrygenckiej elegancji, tym bardziej, że ruchy miał płynne, szerokie, ładny styl. Wspomniana wcześniej pasywność dała się też we znaki w Eroice. Za mało ingerował w materię tak poważnego przecież dzieła, za mało szedł do przodu w wykonywaniu Marsza, trochę za często bardziej taktował niż dyrygował. Dużo już umie ale muzycznej fantazji nie pokazał za wiele.

Masane Ota – Japonia
J. Strauss – Uwertura do „Zemsty nietoperza”, J. Haydn – 104 Symfonia D-dur
 

Szybko skończył Brytyjczyk, przez co prof. Wit nie mógł się doczekać na Japończyka. W końcu go znaleziono, wbiegł na estradę z uśmiechem, wyluzowany, zachwycając żywiołem, temperamentem, także komunikatywnością. Kontakt z orkiestrą znalazł chyba od pierwszej sekundy, niemal od razu wyciągając z muzyków wszystko to, co najlepsze. Do tego „prostował” ich z taktem, z uśmiechem, oczywiście za wszystko pięknie dziękując. Praca szła mu znakomicie. Pokazał w ciągu swojego krótkiego występu w Uwerturze jak ciekawie i efektywnie można modelować muzycznie poszczególne frazy. Może trochę za dużo gadał, a już na pewno nieczysto śpiewał to, co potem chciał usłyszeć ale nie on jeden ma taką przypadłość i orkiestrze to pewnie nie przeszkadzało, spełniała bowiem wszystkie jego prośby. Na pewno wrażliwy był na piękno, na ładność frazy, na pewno był muzykalny. To może pierwszy kandydat do nagrody Orkiestry? Jego pogoda i wesołość ani przez moment nie ścierały się z rzeczowością i profesjonalizmem. W Symfonii już był mniej efektywniejszy, częściej „tylko” dyrygował, mniej już modelując muzykę choć ani przez chwilę nie przestawał śpiewać, oczywiście nieczysto…
 

Dainius Pavilionis – Litwa
Moniuszko – Uwertura „Bajka”, Beethoven – VIII Symfonia F-dur op. 93
 

Prof. Wit rozpoczął od polecenia zagrania „Bajki” tak, jak na koncercie – czyli dobrze i bez przerwy. To też jakiś egzamin. Litwin dla mnie nie był interesującym kandydatem. Za mało miał wyrazistości, kreatywności. Poza samym dyrygowaniem pokazywał w zasadzie jedną tylko wartość: ciszej – głośniej. Trochę to mało. Moniuszką nie zachwycił, Beethovenem tym bardziej, może z wyjątkiem samego finału, w którym jakby się przebudził. Wcześniej brakowało mu efektywności, mało mówił, rzadko przerywał Symfonię, nie reagował na pogorszającą się dyscyplinę wykonawczą... Można było odnieść wrażenie jakby poddał się bez walki, jakby pogodził się z tym, że za wiele tu nie osiągnie.
 

Fabio Miguel Loutfi Pereira – Brazylia
Moniuszko – Uwertura „Bajka”, Beethoven – III Symfonia Es-dur op. 55 „Eroika”
 

Znowu Bajka, znowu propozycja nie do odrzucenia ze strony Jury – zagrać całość, bez przerwy. O ileż bardziej był zdecydowany i ciekawszy od swojego poprzednika. Dużo ma werwy, wigoru. Kandydat uważny i poważny. Niezłe wrażenie ogólne psuło jednak nieustanne otwieranie ust, jakby ciągle mówiących: pa-pa-pa-pa. Trudno mi pogodzić sztukę dyrygencką z takim papaniem. Ale -przyznać to trzeba- dość żywiołowo potrafił pociągnąć za sobą muzyków, raz niemal aż do zatracenia, w drzewie... Zaznaczyłem sobie wtedy jednak, że lepiej tak prowadzić orkiestrę niż nijak, coś się przynajmniej żywego działo. Mniej ciekawie wypadła Eroika. Sporo jej brakowało. Tu już miał szanse na pracę z orkiestrą, nie specjalnie go jednak -jak sądzę- interesowała. Nawet przewodniczący Jury zapytał go czy nie chciałby czegoś od orkiestry. Niby chciał ale wolał pójść na żywioł. Nie przeszkadzała mu nie zawsze precyzyjna gra orkiestry, a moim zdaniem trzeba na to reagować bo bez dyscypliny na próbie nie zdobędzie się autorytetu.
 

Olivier Pols – Holandia
J. Strauss – Uwertura do „Zemsty nietoperza”, Beethoven – III Symfonia Es-dur op. 55
 

Grzeczny, kulturalny, taktowny, wiedzący czego chce, sympatyczny i komunikatywny, od początku do końca. Posiadł znakomitą cechę – natychmiastową gotowość do pracy. Uwerturę przerwał niemal w pierwszym takcie. Nastawił się na pracę i znakomicie pracował z zespołem. Na tym etapie wręcz pokazowo. Nb. on też śpiewał muzykom nieczysto. Nikomu nie puścił niczego złego, a jak tylko usłyszał coś „krzywego”, jak tylko siadała gdzieś koncentracja – natychmiast ją dostrzegał i kulturalnie stawiał kogo trzeba na baczność. Nie modelował już jednak fraz tak pieczołowicie jak czynił to Japończyk. Był bardziej efektywny niż efektowny. To też poważny walor. Spodobał się i publiczności. Myślę, że i jurorom…
 

Nadieżda Potiemkina – Rosja
J. Strauss – Uwertura do „Zemsty nietoperza”, Beethoven – III Symfonia Es-dur op. 55

Wylosowała pierwszy, najpopularniejszy pierwszego dnia zestaw dzieł, a mimo to była spięta, i to od samego początku. W pierwszym zdaniu moich notatek zapisałem sobie, że strasznie trudno być dyrygentem czyniąc swą powinność w stresie i w nerwach. Pierwsze minuty występu ograniczyła więc do taktowania, a w zasadzie „machania” (walc miał jednego macha na takt). Te nad wyraz oszczędne ruchy sprawiały wrażenie jakby były sztuczne i wystudiowane choć były też skuteczne, ten „raz” miał swój wigor i energię. Zanotowałem, że pod sam koniec Uwertury, p. Nadieżda na moment uśmiechnęła się. Prof. Wit i ją zapytał czy chce czegoś więcej od orkiestry. Podjęła nieśmiało to zadanie ale niewiele potrafiła wyciągnąć od zespołu. Dużo mówiła, do tego była bardzo zdenerwowana co jeszcze bardziej utrudniało jej ten kontakt. Dobrze, że w końcu udało jej się trochę roztańczyć orkiestrę. W Eroice nie było już niczego poza taktowaniem. Nie reagowała nawet na dynamikę, o innych „okolicznościach muzyki” nawet nie wspomnę. Nie potrafiła precyzyjnie rozpoczynać fraz, za często były nierówne, nieporadne. Mało było skuteczności, efektu jeszcze mniej.
 

Jamie Reeves - USA
Brahms – Uwertura akademicka, Beethoven – III Symfonia Es-dur op. 55 „Eroika”

Od razu zauważyłem i zapisałem w notatkach – wreszcie klasycznie prezentujący się kapelmistrz, nadto ładnie dyrygujący. Niestety- niewiele z tej ładności wynikało. Do tego muzyka kompletnie go nie poruszała, w ogóle. Było to więc dyrygowanie nie wywołujące wrażenia ale ładne, przypominam to raz jeszcze. Ciągle chwalił orkiestrę i szedł dalej. Aż dwa razy prof. Wit pytał go czy czegoś jednak nie chce od zespołu. Nie bardzo chciał. Przyznam jednak, że był dość skuteczny w tym co robił. W Eroice poddany został surowemu egzaminowi. Odniosłem wrażenie jakby prof. Wit chciał go zmobilizować do pracy. Zanim skończył musiał się nieźle napracować. Do tego prof. Wit zapędził go chyba w kozi róg w Scherzu z Eroiki, testując któryś z wykonawczych szczegółów. Nb. wyciska piętno w prowadzeniu Jury nasz znakomity dyrygent. Z czymś takim jeszcze nigdy nie spotkałem (najwyższy czas!). Spodobało mi się to nawet, lubię wyrazistość i konkrety. Lubię egzaminy z czegoś, a nie z niczego. Po co dyrygować całym utworem, jak można poprosić o jakąś newralgiczną, pułapkową literę czy numer taktu dzieła w partyturze, którą się zna na wylot i wszystko wiadomo. Ciekawe tylko to, co o tym sądzą pozostali jurorzy, o kandydatach nawet nie wspomnę…
 

Azis Sadkovic – Austria
J. Strauss – Uwertura do „Zemsty nietoperza”, Beethoven – III Symfonia Es-dur op. 55

Też został poproszony o walca z Uwertury. Nawiasem mówiąc nikt tu jeszcze, nie ociągał trzeciej miary w walcu, wszystko, wszystkim biegnie równo, raz-dwa-trzy. Widać, brakuje ludziom fantazji, choć wiem, że nie każdy może być od razu Kleiberem. Sadkovic, zwrócił moją uwagę niespotkanej tu dotąd miary spontanicznością reagowania. To bardzo istotny walor jego osobowości. Może trochę gorzej było z tą fantazją choć pod koniec jakby puścił jej wodze, prezentując z blaskiem finał Fledermausa. Jego muzyka potrafi poruszyć, w przeciwieństwie do wielu z poprzedników, do tego umie on zareagować, pokazać to. Potrafi zróżnicować grę, wzbogacić interpretację, w której zawsze coś się dzieje - znakomita była też kulminacja w finale Eroiki. Pozwalał na wybrzmienie fraz, nie śpieszył się z nowymi, dbał o precyzję, był swobodny. Dobrze zna wykonywane partytury, jest pogodny, żywy. Potrafi też przyznać się do błędu, czym zawsze zaskarbia się sympatię muzyków orkiestry. Niewątpliwy dyrygencki talent.
 

Rustan Samiedow – Niemcy
Rossini – uwertura do opery „Cyrulik sewilski”, Mozart – Symfonia C-dur „Jowiszowa”

Bardzo dobry występ, bardzo dobry dyrygent. Jedyny jego mankament to auftaktowe chuchanie, strasznie irytujące choć wiadomo, ułatwiające pracę z zespołem. Trudno… Od początku szukający, od początku pracujący, skutecznie dbający o wszelkie szczegóły, prawie zawsze reagujący np. na nierówne starty orkiestry. Był pierwszym kandydatem dyrygującym efektownie, spontanicznie, żywo, do tego ładnie i elegancko. Znakomicie znał partytury, umiał pokazać ale i potrafił wyegzekwować to wszystko, na czym mu zależało. W obu utworach jak najsłuszniej zabiegał o lekkość, precyzję i zegarmistrzowską miarę rytmicznych przebiegów np. trąbek w pierwszej części Jowiszowej. Musiał spodobać się muzykom Orkiestry bo drugie ogniwo dzieła zagrali mu tak pięknie… Uwrażliwiał wszystkich na delikatność, na klasyczność podania, na takt i kulturę i dostawał to. Jego dyrygowanie jest zrośnięte z nim, z jego postacią, osobowością. Dobrze się na niego patrzy. To wybitnie ciekawa indywidualność, 31-letni już ale talent. Najprawdziwszy.
 

Shimpei Sasaki - Japonia
Brahms – Uwertura akademicka, J. Haydn – 104 Symfonia D-dur

Też z jedynym mankamentem – tym samym chuchaniem w przedtaktach… Znakomita była Uwertura! Takież dyrygowanie: precyzyjne, czytelne, jasne, logiczne, wzorcowe, edukacyjne wręcz. I on znakomicie się prezentował, to pokazowa, iście telewizyjna dyrygentura. Każdemu się spodoba, każdy podąży za jego ruchami, mimiką, gestem i znajdzie się na właściwej drodze. To niespotykany dar... Reagował na wszystko, błyskawicznie, od razu, trafiając w sedno sprawy najcelniej jak można. Do tego posiadł niesłychaną elegancję ruchów, jakie ma smukłe ręce, palce, gibkie, elastyczne, jakby dostosowujące się do muzyki, do jej kształtu, rysunku... Znakomite było frazowanie w Symfonii. Jaki wstęp, jaka właściwa już część! Też zwracał uwagę na lekkość podawania tej muzyki, jak Samiedow. To był prześwietny przewodnik po wykonywanej muzyce, 30-letni, także muzykolog. On też był przeniknięty wykonywana muzyką. Ślicznie dyrygował, ślicznie grała orkiestra. Piękne zwieńczenie pierwszego dnia przesłuchań.