Międzynarodowe Konkursy Dyrygentów

do 2012 roku

18/11/2012

Daniel Smith – Australia
J. Strauss – Uwertura do „Zemsty nietoperza”, Mozart – Symfonia C-dur „Jowiszowa”

Z kimś takim pracować, nawet wcześnie rano, to przyjemność. Żywy jak przysłowiowe srebro, pogodny, wesoły, z poczuciem humoru. Panujący nad orkiestrą, nad brzmieniem, także nad jego balansem. W obojowym fragmencie materię muzyczną modelował drobiazgowo, wręcz laboratoryjnie. To była próba z najprawdziwszego zdarzenia. Nie stracił ani sekundy. Można tylko -z drugiej strony- zapytać czy warto absorbować wszystkich takim klinicznym modelowaniem jednej, krótkiej frazy przez 5 minut? W każdym razie w Mozarcie potrafił utrzymać dyscyplinę i koncentrację zespołu jak mało kto. Wszystko odbywało się w tempie choć też i w wyczuwanej trochę atmosferze pośpiechu. Kandydat wzbudzał jednak nie tylko sympatię ale i zaufanie. Lubię takich żywych i żywo reagujących dyrygentów. Każde polecenie prof. Wita przyjmował z uśmiechem, natychmiast przystępując do pracy. Nie bardzo jednak spodobało mi się „koncertowe” czyli zagrane bez przerwy wykonanie drugiej części. Choć niby wszystko miał pod dyrygencką kontrolą, nie zainteresował tym ujęciem. Także -mniemam- prof. Wita, który przerwał to wykonanie. Wydaje mi się, że jest on typem muzyka - pracusia niż ciekawego, koncertującego z jakąś artystyczną wizją - dyrygenta.
 

Eduardo Strausser – Brazylia
J. Strauss – Uwertura do „Zemsty nietoperza”, Mozart – Symfonia Es-dur KV 543

Zaczął od dość aktywnego taktowania, to znaczy, że nie tylko taktował ale od początku wydawał mi się dyrygentem, któremu jest wszystko jedno czy orkiestra równo zagra, czy nie. Było to dyrygowanie takie trochę bezrefleksyjne, inna sprawa, że orkiestra zrazu grała mu bardzo dobrze, bez jego wysilania się. Spodziewałem się więc pytania prof. Wita rzędu „are you happy?”, które oczywiście zaraz potem padło ale konkretnych owoców odpowiedź nie przyniosła. Do Mozarta zredukował orkiestrę jako pierwszy, potem pozostali nie musieli już pytać o zgodę. Niby bardziej dbał tu o szczegóły, niby był tu bardziej drobiazgowy ale jednak spojrzenie na to, co robił, miał bardzo ogólne i nie za głębokie. Nie raz pokazał, że bliska mu jest sztuka prowadzenia orkiestry ale muzycznie jest jeszcze bardzo surowy, brakuje mu też tak potrzebnego w tym, fachu dystansu. Słaba była druga część, orkiestra grała bez należnej dyscypliny, o którą jednak sam nie zadbał. Brnął dalej, raczej bez konkretnego celu, zarówno w tej drugiej części jak i w finale Symfonii.
 

Maciej Sztor – Polska
Brahms – Uwertura akademicka op. 80, Haydn – 104 Symfonia D-dur

Postawny dyrygent, wysoki, dobrze widoczny ale trochę za ciężko dyrygujący tzn. intensywnie, szerokimi bardzo ruchami. Orkiestra wpierw nie bardzo chciała się dyscyplinować ale uczyniła to jeszcze w Uwerturze. Ładnie ją rozwinął, ostro parł do przodu i muzycy podjęli ten trop. Świetnie też orientował się w partyturowej materii. Dobrze poradził sobie z pierwszą częścią Symfonii (też zredukował smyczki), prowadził ja z werwą, wartko i skutecznie. Druga część przeszła bez echa, podobnie z Menuetem, którego miał poprowadzić „koncertowo” choć i tu niewiele się działo. Potwierdził to swoją decyzją prof. Wit, przerywając ten koncert. Przewodniczący Jury „przeegzaminował” też kandydata, prosząc o zagranie 3 taktu I części, podobne zadanie otrzymał w Uwerturze aby w literze F znaleźć i ew. poprawić błąd. To częste, swoiste quizy przewodniczącego Jury. Najczęściej –jak się dowiedziałem- za tymi drugimi razami, błędy, nie tylko zresztą dyrygenta, już się nie pojawiały. Potwierdza to sens ich przeprowadzania choć -przyznać trzeba- metoda to rzadko stosowana, o ile w ogóle… Bardzo wyraziście odciska tu swoje piętno przewodniczący Jury, czasami kontrowersyjnie…
 

Ondrej Tajovski – Czechy
Moniuszko – Uwertura „Bajka” , Beethoven – III Symfonia Es-dur „Eroika”

„Bajka” miała być wykonana bez przerwy, koncertowo i tak została zaprezentowana. Także ten dyrygent dobrze widoczny był na podium, równie szerokie ruchy roztaczał nad kwintetem. Zrazu jakby pasywny, wraz z rozwojem dzieła, rozwijał się jednak, i to okazale. Pokazał dynamizm, zdecydowanie i skuteczność. Był czytelny, zawsze wyprzedzający akcje, zawsze na posterunku. Nie dysponuje on jakimś szczególnie efektownym stylem dyrygenckim ale na pewno jest przewodnikiem efektywnym i zostawiającym wrażenie muzycznym reżyserem. Sądzę, że spodobał się też Orkiestrze. Także w Eroice. Wiedział czego chce, imponował skutecznością, nie zapominał aby właściwie wysoka była temperatura wykonania tego dzieła. I on przechodził „próby prof. Wita”, śmiem sądzić, że sprostał ich wymaganiom. Bardzo podobało mi się „jego” Scherzo, świetnie spuentowane przez Orkiestrę. Jeszcze jeden pojawił się mankament– auftaktowe sapanie i krótki oddech ale przecież mikrofony tak rzadko stoją przy dyrygenckim podium. Świetny fachowiec, 34-letni.
 

Justus Thorau - Niemcy
Brahms – Uwertura akademicka op. 80, Haydn – 94 Symfonia G-dur

Dyrygent znakomicie prezentujący się na podium, z precyzją ale i z dużą elegancją ruchów, również szerokich -jak jego poprzednicy- ale dużo lżejszych w swoim gatunku. Ciekawe miał uwagi, prosił np. o leggiero w Brahmsie, żeby ta muzyka była bardziej friendly. Dobrze się go słuchało, bardzo dobrze grała mu orkiestra. To bardzo młody (26 l.) a wzbudzający duże już zaufanie - muzyk. Bardzo ciekawie, ładnie też, modelował rękami wykonywaną muzykę, przyjemnie dla oka. Ciekawie dyrygował Symfonią: świadomie, mądrze, fachowo. Jest jeszcze szczery i spontaniczny, daleki od rutyny. Nie zawsze było równo podczas występu ale zawsze zwracał na to uwagę i potrafił poprawić. Potem było nieprzyjemne i nikomu niepotrzebne nieporozumienie dyrygenta z przewodniczącym Jury. Został bowiem poproszony o zagranie fragmentu minore, z drugiej części dzieła. Uczynił to, poprzedzając go wszak ośmioma taktami, co nie spodobało się prof. Witowi. Wyraził to, prosząc równocześnie o zagranie Menueta bez przerwy. Dyrygent może nie dosłyszał, może nie zrozumiał, orkiestra też mogła nie być pewna czy ma zagrać już samo to nieszczęsne minore czy od razu całego Menueta. W nerwach więc Menuet ten został rozpoczęty tak, że dyrygent od razu przerwał i niejako za karę prof. Wit przerwał też występ. Mam jednak nadzieję, że sytuacja ta nie wpłynie na punktację i ocenę świetnego niemieckiego dyrygenta.
 

Zoi Tsokanou – Grecja
Mozart – Symfonia C-dur KV 551 „Jowiszowa”, Brahms – Uwertura akademicka op. 80

Pięknie prezentowała się na podium, co jest samo przez się zrozumiałe. Dyrygowała z werwą, choć przy tym była oszczędna w ruchach, to jednak czytelna i zawsze zrozumiała. Również komunikatywna. Ładne i eleganckie było to dyrygowanie, ładne też -w nagrodę- granie Orkiestry ale już w drugiej części Symfonii pojawiały się spadki napięcia, nierówności, jakby przestawała kontrolować puls, miarę - przerywała wtedy ale poprawki nie były zadowalające. Z czasem wszystko zaczynało się rozchodzić, i to we wszystkie strony. Zgubiła swoje zdecydowanie i werwę (wolne części, jakże często są trudniejsze do utrzymania w ryzach, zwłaszcza w konkursowych warunkach). O wiele lepszy był finał dzieła choć mankamentów i tu nie brakowało. Także -niestety- w Uwerturze, która jednak zostawiła lepsze wrażenie, powróciła tu początkowa werwa, energia ale wymagań już nie było żadnych…
 

Jiang Xie – Chiny
Haydn – 104 Symfonia D-dur, Rossini – Uwertura do opery „Cyrulik sewilski”

Zaczął od swoistego koncertu finałowej części Symfonii, tzn. nie mógł przestać jej grać, będąc chyba bardzo zadowolonym z jej przebiegu. Natychmiast spotkało się to -i słusznie- z reakcją prof. Wita, bo przecież takie granie kompletnie nic nie daje. Nikomu. Niby o coś poprosił zespół ale znów głównie grał. I on dostał od przewodniczącego Jury quiz, wpierw w 3 takcie części pierwszej Symfonii, a potem jeszcze w uwerturze. Dyrygował dość czujnie i wrażliwie, mimo niskiego wzrostu ładnie prezentował się też na podium, nb. dyrygował w stroju koncertowym, bardzo eleganckim. Jednak jego próbę uważam za mało produktywną. Ładnie zagrali mu drugą część Symfonii choć jakby nie wywierało to na nim większego wrażenia. Po prostu dyrygował, najlepiej jak potrafił choć Haydna zakończył ogólną wpadką. Uwertura mimo bardzo szybkiego tempa nie spodobała mi się. Przegrał, to znaczy zagrał całość, bodaj raz tylko przerywając akcję, no i nie zapomnijmy o quizie, żeby sprawdzić czy orkiestra ma to samo w nutach co on na dyrygenckim pulpicie.
 

Hyun Jin Yun – Korea Południowa
Haydn – 94 Symfonia G-dur, Weber – Uwertura do opery „Wolny strzelec”

Młody, a może młodo wyglądający 30-letni Koreańczyk, rozpoczął niejako z marszu ładnie i ciekawie. Zawsze zdyscyplinowany, zawsze pilnujący dyscypliny w orkiestrze, zawsze wymagający równego, precyzyjnego grania, zwłaszcza na raz, co nie wszystkim tu wychodzi, choć powinno. Ładnie, a przede wszystkim precyzyjnie i skutecznie przekazywał też zespołowi swoje uwagi, podobał mi się wielce jego styl komunikacji, czynił to zawsze z uśmiechem, tak też pogodnie dyrygował. Ślicznie -za to pewnie też- grała mu Orkiestra. Lubię uśmiechniętych ludzi, myślę, że takie ma usposobienie, taki charakter. Jedyna uwaga, że wszystko dyrygował -mniej więcej- jednakowo. A może to atut? Po prostu „normalnie” prowadził wykonania obu utworów co czynił bardzo dobrze i ciekawie. Chciałbym go jeszcze tu zobaczyć w akcji.
 

Johannes Zurl – Niemcy
Haydn – 104 Symfonia D-dur, J. Strauss – Uwertura do „Zemsty nietoperza”

Ciekawy bardzo dyrygent choć niby taki trochę inny, jakby mało artystyczny, którego dziś nie mogę sobie jakoś wyobrazić w koncertowym fraku, a widzę go tylko w dżinsach i w koszuli, najlepiej gdzieś w plenerze. Dziwaczny nieco ma bowiem styl dyrygowania, jakby nie do końca panował nad ruchami, to schylał się, to przyklękał, to wyginał, całkowicie zapominając o czymś takim jak elegancja. Ale to jedyna uwaga. Wszystko inne było znakomite, łącznie z komunikatywnością - zawsze był zrozumiały, czytelny, skuteczny, efektywny i bardzo pracowity. Dyrygował w zasadzie bez pudła, imponując wiedzą, doskonałą znajomością nut, szczególnie w dziele Haydna choć i z Fledermausem też sobie świetnie poradził, łącznie z zadaniem specjalnym prof. Wita - przejścia do walca, udanego wielce - moim zdaniem. Polubiłem go, polubiłem też ten jego styl.
 

Juan Sebastian Acosta Angulo – Kolumbia
Beethoven – III Symfonia Es-dur „Eroika”, J. Strauss – Uwertura do „Zemsty nietoperza”

To dyrygent, który może stać się ulubieńcem publiczności, i to wszędzie bo dużo potrafi, zna swój fach, przy tym jest bezpośredni, naturalnie reagujący, żywy, autentyczny i efektowny. Dużo pracuje, lubi przygotowywać wykonawcze prezentacje, co się słyszy i czuje. Robi wszystko to, co potrzeba, ładnie obrazuje sobą charakter muzyki, do tego potrafi to czynić bardzo spektakularnie. Zaimponował mi jednak -w Eroice- tym choćby, że na czas marsza żałobnego potrafił wprowadzić właściwy, poważny nastrój, także pełną mobilizację w zespole. Może tylko za często „przeszkadzał” swoimi wymaganiami wobec orkiestry, nie pozwalając na płynięcie muzyki. Znakomicie ukazał za to Scherzo, z wielkim wyczuciem i ze zrozumieniem istoty dzieła. Z zadania „koncertowego” wykonania Uwertury wywiązał się prześwietnie i szalenie efektownie. Co ważne, prof. Wit pozwolił mu na realizację tego zadania, czyli pozwolił na zagranie całości, czemu się nie dziwię. Udało mu się nawet kilka razy stylowo powstrzymać „trzy” w wiedeńskim walcu. Bardzo wyrazisty to dyrygent, potrafiący wyczarować sobą swój muzyczny świat i jeszcze podzielić się nim z nami…