Międzynarodowe Konkursy Dyrygentów

do 2012 roku

6 grudnia - po koncercie inauguracyjnym.

Ceremonie, mowy, kwiaty, kamery, mikrofony i na szczęście dominująca muzyka… Orkiestra Filharmonii Śląskiej wykorzystała wczoraj znakomitą okazję aby zaprezentować nie tylko zgromadzonej widowni, ale i telewidzom II programu TVP muzykę patrona Konkursu Grzegorza Fitelberga (Pieśń o sokole) oraz Bolesława Szabelskiego (V Symfonia). Zdaje się, że dzięki Konkursowi obaj kompozytorzy jeśli nie zadebiutowali to mieli współczesne premiery na telewizyjnej antenie i to po wielu latach absolutnego milczenia. O radiowej transmisji nie piszę w ogóle bo to dla Polskiego Radia chleb codzienny a dla TVP raczej był to wypadek przy pracy. Oby nie skończyło się to na tym wyjątku. No i walczmy jeszcze o fachowe komentarze telewizyjne - błędy robimy wszyscy, ale powiedzieć, tak jak stało się wczoraj, że solistą w V Symfonii Szabelskiego będzie Piotr Paleczny - jest jednak oznaką braku fachowego przygotowania, co kiedyś nigdy się nie zdarzało, a od kilku lat - niestety - stało się w TVP czymś bardzo normalnym. Orkiestrę poprowadził Mirosław Jacek Błaszczyk. Zaimponowała mi jego postawa w Symfonii Szabelskiego. Znakomicie zbudował on wielką kulminację, był przy tym szalenie wyrazisty, do końca - jak zawsze - wciągnięty w wir potężnych, emocjonalnych zdarzeń co niezwykle skutecznie przenosiło się na grających muzyków oraz - co równie ważne - na słuchającą widownię. Jeśli tak trudna muzyka ponad 70 letniego kompozytora (w momencie pisania) była czymś bardzo otwartym dla słuchaczy - doskonale to świadczy nie tylko o tej muzyce, ale i o wykonawcach. Za to należą się dyrygentowi i jego muzykom wielkie brawa. Solistą w Czwartej Symfonii i to Karola Szymanowskiego był Piotr Paleczny - po śmierci Tadeusza Żmudzińskiego jedyny już etatowy i wybitny wykonawca tego arcydzieła. I on potrafi tworzyć wielkie napięcia i ogromne kulminacje ani na chwilę nie zapominając o jakże trudnej tam pianistycznej materii i nigdy jej nie zubażając. Tymi cechami Piotr Paleczny imponuje od zawsze, dlatego tak często i chętnie jest zapraszany do współpracy z najlepszymi polskimi orkiestrami. Mam tylko jedną uwagę co do całości wczorajszego koncertu, a zwłaszcza wobec wykonań obu symfonii: śmiem sądzić, że w tej niełatwej akustyce trzeba jednak bardziej radykalnie ważyć dynamikę wykonania. W przeciwnym razie powstaje tak niesamowity tumult, że gubi się to wszystko, co pozwala na pełne ogarnięcie i zrozumienie całości dźwiękowej materii. W przerwie koncertu otwarto fascynującą wystawę batut z kolekcji Maestro Tadeusza Strugały. Jak doskonale zauważyli to zwiedzający - absolutnie znakomitym pomysłem było "zawieszenie" batut gdzieś w powietrzu. One żyją, są wśród nas, pełne są ekspresji i jakiejś niewysłowionej energii… Adam Rozlach - rzecznik prasowy MKD